,,W lesie dziś nie zaśnie nikt” to polski slasher w reżyserii Bartosza M. Kowalskiego. Ten specyficzny gatunek horroru to jeden z pierwszych filmów w polskiej kinematografii, więc trudno od niego wymagać, żeby był hitem. Jeśli więc uznać film Kowalskiego za nowy początek takiego gatunku w polskim kinie, trzeba go uznać po prostu za udaną produkcję. Cała stylistyka nawiązuje do dzisiejszych czasów i porusza bardzo powszechny problem, czyli uzależnienie od internetu wśród młodych osób.

Akcja

Fabuła całego filmu jest prosta jak to bywa w przypadku horrorów. Mamy grupkę nastolatków uzależnionych od telefonów, którzy pojechali na obóz mający odciągnąć ich od internetu i pokazać piękno przyrody. Jest las, są ogniska, dzikie zwierzęta i historia, z którą każdy zawitał. Jako że tytułowy film to slasher, a więc jest tym rodzajem horroru, w którym w dziwnych okolicznościach znikają uczestnicy całego obozu, a cała problematyka dotyka ,,bestii” która jest przyczyną całego zamieszania i terroru w filmie. Animacja Kowalskiego to coś w rodzaju ,,Teksańskiej masakry piłą mechaniczną” lub ,,Piątkiem trzynastego”, nie miej jednak to, co w filmie reżyserowi nie wyszło to zbudowanie napięcia, według mnie horror powinien wywoływać podwyższoną akcję serca, i strach przed tym co się stanie. W tym filmie to jedyny moment, który wywiera emocje, przy których nie chcemy dalej oglądać to to jak bestia ćwiartuje ciało. Zdecydowanie w tym filmie brakuje krótkich treściwych scen, które potrafiłyby chwycić i wnieść coś do przyszłości, niektóre akcje ciągną się zdecydowanie za długo i nie podtrzymują mrocznego klimatu.

Podsumowanie

Jak na pierwszy polski slasher ,,W lesie dziś nie zaśnie nikt” wypada naprawdę świętnie. Film nie jest przynudzający, niektóre momenty są bardzo złożone i treściwe, lecz brakuje tutaj tajemniczości i mrocznego przedstawienia złych postaci. Po obejrzeniu filmu nie będziecie mieli żadnych lęków, ponieważ momenty straszne są po prostu obrzydzające, i cała otoczka wokół nich związana jest komiczna.